zakładki

piątek, 13 lutego 2015

21. Nie mów mi jak mam żyć

Dziś notka ode mnie będzie na samym początku. Szczerze nie wiem o czym będzie ten rozdział bo napisałam tą notkę zanim coś powstało. Po pierwsze chciała bym bardzo przeprosić za ostatnią nie obecność i rozdział 20 (poprzedni) krótki rozdział on miał być dłuższy tyle że ja głupia dodałam go przez przypadek i dopiero jak weszłam na następny dzień to zauważyłam, miałam go przywrócić do roboczych no ale był jeden kom i to już dla mnie wiele znaczy więc postanowiłam go już zostawić o świętym spokoju. Więc tak ten rozdział który właśnie będę pisać a właściwie to zaraz go przeczytasz powinien być dłuższy niż pozostałe będzie się dużo dziać. I jeszcze jedna sprawa z góry przepraszam was za takie dłuższe nieobecności ponieważ teraz mam naprawdę bardzo dużo na głowie. Pewnie powiecie że każdy tak mówi bo trzeba mieć wymówkę i tak dalej na dowód tego w następnym rozdziale prześlę wam mój grafik :D dobra kończę te notkę bo nudna miłego czytania.
. *********tego samego dnia.*poniedziałek*
-no co teraz robimy?-zapytałam.
- ty jesteś gospodarzemem-no dobra może pójdziemy się przejść?
-okej.- odpowiedział Michał. Ubrałam czerwone zwykłe trampki jeszcze z Polski.
Po schodach za mną szedł Liam.
-a ty gdzie matole?
-tylko nie matole, dobra.
-mniejsza o to debilu. Co ty robisz?
-idę sobie coś zjeść, a co nie wolno?
-ty wyżresz wszystko.
-co poradzisz.
Chłopak pokierował się do kuchni.
-choć jełop. -pociągła go za bluzę. Udaliśmy sie w stronę parku. Siadłam na ławce.
-no, to co tam powiesz? -zapytał Michał.
-no jak widać nic tylko sie rzucić z mostu.
-e nie przesadzaj masz fajnie, przynajmiej ci sie nie nudzi.
- no co ty ale są takimi debliami że ha nie mogę a o ich rozkapryszeniu w ogóle nie wspomne.
-no ale nie powiesz że ci sie nie podoba, a pozatym masz fajnego brata Luke'a i jego zespół.
- -no z nimi nie jest najgorzej ale są mi obojętni.
- to co ty tu właściwie robisz?
- jem, śpię maluje idę na trening, jem, śpię, idę na trening.... A no i jeszcze spacery z psem i od pięciu dni z moją niańką.
-właśnie miałaś mi powiedzieć o co z tym chodzi.
-a no bo to było tak że tacie nie chciało się ruszyć dupy żeby mnie na trening odwieźć, no i kazał Panowi Horanowi znaczysie "kazał". No i wziął mnie na ten trening nie i fajnie po treningu jedziemy do domu nie, a nagle pedał skręcił w zupełnie drugą stronę niż powinniśmy jechać ja się go pytam gdzie on jedzie? on mi mówi że na przejażdżkę. Ja protestowałam i podawałam przekonujące argumenty, żebyśmy wrócili do domu. No to on nie że już rozmawiał z moim tatą i mam się cieszyć że właśnie został właśnie moją niańką na dwa tygodnie. No i wtedy pokazał mi takie jedno fajne miejsce z widokiem na cały Londyn. Fajnie było ale mnie zdenerwował i on i ojciec za to że uknuli wszystko za moimi plecami.
-no ale nie powiesz chyba że ci się nie podobało.
-no tego nie powiem bo fajnie było ale i tak go nie lubię.
-och ty i te twoje przekonania.
-na mojego przyjaciela i nawet kolege trzeba sb zasłużyć nie ma tego od tak. Więc czuj się zaszczycony. -wystawiłam mu język.
-oh jegomość Natalio naprawde nie wiem czym sobie na ten tytuł zasłużyłem.-stanął przede mną i ukłonił się teatralnie.
-ja też nie mam pojęcia.- rozmawialiśmy jeszcze chwilę, potem poszliśmy tą trasą co wtedy gdy nas oprowadzali chłopcy tyle że pare obiektów pominęliśmy, z powodu odległości. Było super, pokazywałam wszystko chłopakowi opowiadałam co wiedziałam. Najlepsze jest to że, nawet nie wiem kiedy ale raz mówiłam po polsku raz po angielsku. Niestety mój przyjaciel, znał tylko trochę angielski tak żeby się dogadać.  Potem szukałam telefonu w celu sprawdzenia godziny. A to psikus okazało się że był wyłączony, szybko zmieniłam ten stan i pierwsze co zobaczyłam to 20 nieodebranych połączeń od taty i 18 od Wanessy o matko i córko, kirie elejson chryste elejson przecież oni mnie zabiją. "no trudno" pomyślałam bezinteresownie. n aszczęście wzięłam jakieś drobne więc potem poszli my jeszcze do kawiarni. Około 22:30 wróciliśmy do domu.
-Chryste panie ona żyje!! - krzyczała zchsteryzowana siostra. Boże nie było mnie zaledwie cały boży dzień a oni już takie ale.
-a czemu miałam nie żyć ?- zapytałam
-nie odbierasz telefonu, nie oddzwaniasz, nie powiedziałaś gdzie idziesz, nic totalne zero, rozumiesz zero, znaku życia.- powiedział tym razem tata.
-dlatego, od teraz masz wszędzie chodzić ze swoją niańką znaczy z Naiallem, obiecał cię pilnować więc niech spełnia swoje zadanie.- kontynuował.
-ale przecie....
-bez dyskusji moja panno, zawiodłaś mnie. Dobra chcecie coś zjeść?
-ja nie a ty michasiu? -powiedziałm po polsku żeby  po wkurzać tatę. W domu mi zakazał mówienia po polsku mogła urzywać go jedynie w obecności taty lub Wan jak nikogo więcej nie ma w pobliżu, ponieważ oni nic nie rozumieli i niby to jakaś zniewaga dla nich czy ki go pieron.
-ja nie, dziękuje.-grzecznie odpowiedział. Poszliśmy do mojego pokoju gadaliśmy jeszcze chwile.
-nie sądzisz że, powinniśmy iść spać.
-tak, tak sądzę, tyle że, nie wiem gdzie ty masz spać. -Jak na zawołanie weszła Jasmin do mojego pokoju.
-nie powinniście już spać?-spytała
-nie mów mi, jak mam żyć!!- odpowiedziałam na co ten kretyn obok mnie wybuchł nieopanowanym śmiechem.
-nie, widzę w tym nic śmiesznego.-skierowałam do niego te słowa.
-nie musisz być aż tak nie miła. -Jasminn popatrzyła ostentacyjnie na mnie.
-a jednak.
-dobra mniejsza o ty. Michał śpisz tu czy chcesz spać z chłopakami w trójkę?
-może dziś będę spał u nich.-bardziej zapytał nież stwierdził.
-dobrze to ja już idę jeszcze jedno łóżko załatwić i będzie dobrze.
-dziękuje.-podziękował a Jsminn wyszła z pokoju.
-jak ja jej nienawidzę popostu łeb bym urwała, flaki wypruła,  wazektomie tępą łyżką przeprowadziła....
-synek nie rozpędzaj się.- usłyszałam jak  Jasmin woła mojego towarzysza. Zostałam sama. Zaczęłąm myśleć. Masakra teraz jest u nas tyle ludu w domu. Ja, Wann, tata, Luke, Liam, Louis, Zayn, Harry, Niall i Michał a o i jeszcze wywłoka, razem 11  osób masakra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz