zakładki

wtorek, 25 listopada 2014

8. to on zaczął


Obudziłam się coś po 7. Nigdy tak wcześnie nie wstaje to dziwne no ale dobra. Popatrzyłam na to jedno wielkie nieszczęście. Co? Może? A nie. A może to? DO CHOLERY JASNE CO W TYM JEST NIE TAK!!!!!  Głos w mojej głowę zaczął krzyczeć. Nie robię. Schowałam putno żeby więcej na nie nie patrzyć.  Weszłam do łazienki wzięłam krótki prysznic owinęłam się w ręcznik i poszłam do garderoby poszukać czegoś na dziś. Pogoda jak na Londyn przystało. Gdy sie ubrałam zeszłam na śniadanie. Ulala tościki zaraz zaraz co oni tu robią?! Cała dziewiątka ślepi sie na mnie popatrzyła. Pewnie myślą że powiem i coś w stylu " nie wiem jak ja Sb zasłużyłam na jedzenie śniadania z wami o najjaśniejsze gwiazdy" niech mnie w nos cmokną. Wzięłam swoją porcję jedzenia i poszłam do salonu gdzie włączyłam telewizor i szły jakieś głupie programy o diwach. O w końcu coś dla mnie program o zwierzętach. Czasem mam wrażenie że one mają więcej rozumu niż niektórzy ludzie, a przede wszystkim więcej zrozumienia i współczucia. Po chwili dołączył się do mnie ten blondyn. - mogę sie dosiąść? -popatrzył na mnie. -nie- odpowiedziałam stanowczo. -ok.-powiedział obojętnie no co za down nie słyszał nie.- wiesz co polecam czasem myć  uszy.
- przecież sie codziennie myje.
-to naucz sie słuchać ze zrozumienie.
-o co ci chodzi?
-że nie chce sie mi patrzyć na twoją rozkapryszoną osobę.
-nie jestem rozkapryszony.
- nie tylko mam co chce robię co chce i kiedy chce nie jesteś tak bardzo nie rozkapryszony.(czujecie ten sarkazm)
-nieprawda.
-prawda.
-a nie.
-tak
-nie!
-tak!- nw czemu zaczęliśmy krzyczeć i po chwili już tylko był rozbity talerz i szklany stół w milionach kawałków.
-Co tu sie do jasnej ciasnej anielki stało!!- o nie tata no to amen. - to jego wina on zaczął krzyczeć. -powiedziałam z wyrzutem. -Ja to ty rzuciłaś do mnie talerzem nie ja, a to że nie masz cela i trafiłaś w stół to nie moja wina- zaczął pokazywać palcem. -no ale to ty zacząłeś krzyczeć!- krzyknęłam -ty mnie nazwałaś rozkapryszoną gwiazdą.-chłopcy zrobili oburzone miny. - ty nie um.... -nie dokończyłam. - cicho już bądźcie.-przerwał mi tata z Lianem?  - macie sie zaraz przeprosić i posprzątać ten bajzel po sobie rozumiemy się?!- pół krzykiem kontynuował tata. -no dobra.-powiedział chłopak. - Natalio wybacz mnie że cię nie posłuchałem . Przepraszam.-powiedział patrząc na mnie. -wybaczam ja też przepraszam że nie umiesz słuchać i tato przepraszam za stół i talerz... -powiedziałam - iiii - przeciągnął tata -i jakie i? - popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.  - ta część i rozkapryszonej gwieździe. - przecież to prawda. - odpowiedziałam -dobra macie poł godziny na posprzątanie. do roboty.-rozkazał tata. Weszli z pokoju a my znowu zostaliśmy w dwójkę.  Zaczęłam sprzątać.
Oczami Nialla
Dziewczyna zaczęła sprzątać, dołączyłem do niej. Interesowało mnie czemu jest tak zamknięta czemu ona nas tak nie lubi? Postanowiłem spytać. - czemu ty nas tak nie lubisz? - popatrzyłem na nią ona nic nie odpowiedziała. - odpowiesz? Proooosze?- próbowałem -no powiedz- uśmiechnąłem się. -czemu taka jesteś? - próbowałem dalej a ona dalej nic dalej sprzątała. Jak ta dziewczyna mnie denerwuje. -pomógł byś  sprzątać a nie zadaj głupich pytań.-spełniłem. Prośbę Natali nie pytając ją o to. Widać że ten temat ją drażni ale czemu? Gdy skończyliśmy zawołałem Michała.
KOŁO POŁUDNIA
Siedzieliśmy jeszcze u naszego managera. Właściwie często spędzaliśmy czas u niego. Wtedy przyjeżdżamy zazwyczaj na cały dzień jeździmy po mieście albo odpoczywamy nad basenem a wieczorem  zazwyczaj robimy ognisko przy którym śpiewamy nasze i nie tylko piosenki. Uwielbiam to. - Idziemy na basen. -wypalił nagle Liam. -ja jestem za-powiedział z uśmiechem Louis. Reszta pokiwała głową oprócz 17 latki.
Oczami Natalii  
Wszyscy poszli po stroje kąpielowe a ja Sb siedziałam przed telewizorem jak ja kocham wakacje, nie trzeba iść do głupiej szkoły, można leżeć przez cały dzień. -a ty nie idziesz? - spytał mnie chłopak z kręconymi włosami - jak widać- powiedziałam obojętnie. -no choć będzie fajnie.
- nie mam zamiaru z wami tracić czasu.-prawie wykrzyczałam. -nie wcale nie tracisz czasu jak siedzisz przed telewizorem.-powiedział z sarkazmem. –a co niby nie tracę czasu siedząc z wami ??- rzuciłam obojętnie –nie to nie prosił nie będę.-w końcu chłopaczyna sobie odpuścił.


czwartek, 13 listopada 2014

7 CZAS NA WYBORY

Chyba się trochę zdziwili po tym co im powiedziałam, ponieważ patrzyli na mnie jak na człowieka nie z tego świata, no ale cóż chcieli wiedzieć to mają.. Jechaliśmy przez chwile i wysiedliśmy przez wszystkim znanym Big Benem. Resztę nawet się nie przejmowałam co oni do mnie mówią  z tego co wy słyszałam to był pałac, parlament park królewski coś tam potem pojechaliśmy  na most chyba tower bridge nw nie interesuje mnie to. Oni mieli całe trzy godziny frajdy a ja trzy godziny męczarni.  Było już dość ciemno. To miasto jest piękne jak jest ciemełko.  Wróciliśmy do domu. Rodzice pożegnali się z chłopakami podziękowali im. Weszliśmy do domu. -i jak wam się podoba Londyn dziewczynki.- powiedział tata. - dobrze to miasto jest mega szczególnie po zmroku te światła to wszystko  No Mega jest. - prawie krzycząc podkreśliła to ostatnie. Popatrzyli na mnie. - Ładne.- wydusiłam.  - cieszę się że wam się podobało. A powiedzcie mi bo niedługo wrzesień i wiecie co to oznacza. Tak nie co inne niż szkoła. Natalia do jakiej szkoły chodziłaś w Polsce ? - powiedział wykładowczo tata. - pierwszy rok bio-chem.- odpowiedziałam. - a ty? - popatrzył na Ewelinę. - A ja teoretycznie to miałam iść do szkoły sportowej z kierunkiem Ortopedia i fizjoterapia. - popatrzyli na nią jakby nobla dostała. - no to ambitnie.- uśmiechnął się do dziewczyny. - a chciałybyście dalej chodzić na takie profile czy chciałybyście zmienić?- popatrzył pytająco. - mi pasuje.- oczywiście jej zawsze wszystko pasuje. - jeśli bym mogła chciała bym pójść na technika weterynarii.- powiedziałam. - a dasz sobie rade?- popatrzyła na mnie tym razem Jasmin. - ależ oczywiście. -odpowiedziałam z chytrym uśmiechem. - dobrze jutro postaram się podjechać do paru szkół i pozbierać oferty. To wszystko co od was chciałem.- powiedział jak byśmy był jego klientami a nie córkami. Jak mnie to wkurza. Poszłam do swojego pokoju wzięłam prysznic wzięłam szkicownik i zaczęłam rysować, a raczej szkicować. Cały czas miałam w głowie twarz 9 chłopaków a szczególnie Nialla postanowiłam go narysować ale cały czas mi coś nie pasowało w szkicu. Więc przeniosłam to na płótno.  Było coś lepiej ale dalej nie tak jak sobie to wyobrażam i jest naprawdę w szczególności oczy te niebieskie jak morze oczy. Nigdy nie uda mi sie oddać ich koloru. Mieszałam tysiące kolorów ale nic mi nie przypominało tego odcieniu. Poddałam sie uchyliłam okno żeby szybciej wyschło. Patrzyłam na ten portret jeszcze chyba przez trzy godziny i nie wiem co ale coś jest w nim nie tak. Może te włosy może policzki może nos no na pewno oczy ale coś jeszcze. No nie ważne schowałam niedokończone dzieło.  Zorientowałam się że jest już dobrze po trzeciej w nocy. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać. _______________________________________________________________________________
UWAGA PONIEWAŻ NIE UDZIELACIE SIĘ NASTĘPNY ROZDIAŁ DOPIERO PO JEDNYM KOM JEŚLI TYLKO NA TO WCHODZISZ DAJ CHOĆ KROPKE NAPRAWDĘ TO CIESZY JAK WIESZ ŻE KTOŚ TO CZYTA :D DZIĘKUJE ZA UWAGĘ. TERAZ CO WY BYŚCIE ZMIENILI W BLOGU?? MOŻE POSTACI? MOŻE FABUŁĘ?? NW PROSZĘ WAS O OPINIE CO KOL WIEK 

czwartek, 6 listopada 2014

inf

Dziś nie będzie rozdziału ale chyba się tym nikt nie przejmuje. Chyba wprowadzę zasade komentarz za rozdział :D

wtorek, 4 listopada 2014

6.wyjazd

Ach jaki tu spokój. Tu nie patrzy się na mnie 10 par ślepi bo jakiś tak chłopak dał mi ostatniego naleśnika. Ja nie mogę z kim pracuje mój ojciec. Zresztą taki Sam idiota jak oni. Ach witajcie moje drogie przyjaciółki fajeczki. Wzięłam jedną do ust. Wyszedł  chyba najstarszy rozwojowo Leonard ? (no jakoś tam) z całej tej bandy. -sory za tamto ale naprawdę Niall się tak nie zachowuje na co dzień normalnie to by cie ugryzł albo walnął albo rozpłakał albo... -zaczął wymieniać - dobra dobra rozumiem. -rzuciłam. -no więc w imieniu moim i chłopaków przepraszamy- powiedział oficjalnie. -za co macie mnie niby przepraszać za to że byłam głodna i Nick- powiedziałam -Niall-wtrącił. -nie ważne chciał mi dać naleśnika nie sądzisz że to głupie?- powiedziałam  i zrobiłam poważną minę. -no wiesz chcemy cie przeprosić za to że ty miałaś ochotę go zjeść a my ci w tym przeszkodziliśmy- wytłumaczył -jesteście głupi- rzuciłam przez ironiczny śmiech. Chłopak wyszedł wkurzony. Skończyłam palić papierosa i weszłam do środka. -Natalia o 19 miała byś ochotę wyjść pozwiedzać miasto z chłopakami?- wykrzyczał tata z kuchni. -Nie?!- odpowiedziałam - też się cieszę że chcesz z nimi iść -a ja nie.- wyszeptałam do siebie.  popatrzyłam na zegarek 18:36 no fajnie. Weszłam do pokoju. próbowałam wybrać coś do ubrania, ale tak naprawdę teraz przekonałam się że ta garderoba jest OGROMNA. Wzięłam jakiś t-shirt i ulubione czarne spodnie a no i oczywiście bluza która przykryje moje cięcia. Na nos Rey ban'y a raczej ich podróbki o równej wartości 2,50 w kiosku z gazetą na nogi jakieś zwykłe tenisówki i gotowe (oprócz plecaka). popatrzyłam na zegarek. Wydawało mi się że siedzę już wieczność w tej szafie a tu dopiero 18:58. miałam jeszcze chwilę. Popatrzyłam jak wyglądam a już bym zapomniałam szybko wskoczyłam do Łazienki i poprawiłam makijaż.  Zakryłam wory od oczami i troszeczkę je "powiększyłam"   zakryłam zaczerwienienia i wyrównałam koloryt. No teraz szczerze z ręką na sercu mogę powiedzieć że gotowe. Prawie ktoś krzyknął że mamy schodzić bo wychodzimy. Udałam się powoli do wyjścia. wszyscy już czekali. - okej JA Harry , Zayn, Natalia, Louis i Niall do tego samochodu a reszta do tego drugiego. - mówił ten sam chłopak co był mnie przepraszać.  -a może nie ? może ja chcę z nimi jechać?- zgłosiłam protest jeśli można to tak nazwać. - no to Ewelina pojedzie z nami a ty z nimi lepiej? -wkurzył się Zayn - Lepiej?-zapytałam retorycznie. - dobra szkoda czasu jedziemy.- powiedział tym razem Luke. Wsiedliśmy do aut po mojej lekkiej korekcie. Usiadłam na przeciwko dziwnego gościa z zielonymi włosami, po mojej lewej usiadł brunet a po prawej mulat za kierownicą zasiadł blondyn. Zapadła niezręczna cisza. Nagle chłopak po mojej lewej wypalił AMir Ashmir Ashtos Ashton chyba tak- ty jesteś z Polski?- popatrzył pytającym wzrokiem. - tak.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą - a jak tam jest? -kontynuował. -chujowo jak wszędzie gdzie byłam na razie? -zrobiłam ponurą minę -prosze nie obrażać tego pięknego miasta jakim jest Londyn i zaraz ci o tym udowodnimy.-żucił z cwaniacką miną Cal?  -nie chodzi mi o wygląd  czy co tam jest bo pod tym względem jest nawet znośnie tak jak w Polsce no może troszkę lepiej  ale chodzi mi o ludzi w tych krajach. - a co niby jest takiego w "tych krajach." - przewrócił oczami Ashton. - większość ludzi jest fałszywych i dwulicowych - popatrzyłam na niego. - ale nie wszyscy tacy są!-krzyknął Mic - a czy ja mówię że wszyscy? większość. -popatrzyłam przez okno. -no ale nie wszyscy tacy są.-tłumaczył Luke -my nie jesteśmy.-dodał Mic. - pożyjemy  zobaczymy.-włożyłam słuchawki do uszu i zamkłam się w swoim ukochanym świecie.
_______________________________________________________________________________________________________________ Hej miśki wiem że rozdział jest taki sobie ale mam wrażenie że miał taki wyjść i wg jest do bani no ale musiałam coś dla ws dodać :D kocham was (wiem że wy mnie nie) ale co zrobisz. Następny rozdział jak zwykle za dwa dni :D

niedziela, 2 listopada 2014

5. koledzy z pracy :D

Zeszłam na dół i zobaczyłam rodziców oraz trójkę chłopców.  -cześć Ewelina przyszli koledzy z zespołu Luke'a. Zawołasz go? -ok . -Luke !!!!!!! - przyszli twoi koledzy.-chłopak jak strzała zeszedł i zaczął się z nimi witać. - ok chłopcy to jest Ewelina, moja nowa przyrodnia siostra. - chyba jeszcze umiem się przedstawić. -cicho tam - powiedział rozbawiony.- ok to ja jestem Ashton ale mów mi Ash. Powiedział dość wysoki brunet. Z lekkim zarostem. - ja jestem Calum dla ciebie Cal. - powiedział mulat. - no i ja jestem Michael w skrócie Mic.- powiedział chłopak z zielonymi włosami.  - ok my idziemy do ogrodu idziesz z nami - spytał braciszek. -zaraz przyjdę.
OCZAMI NATALII.
Nie wychodź  stamtąd. Te słowa łatwo mi było spełnić na szczęście wzięłam jakiś szkicownik i parę ołówków. Zaczęłam coś rysować a dokładnie widok z okna.  Był bardzo harmoniczny wszystko do siebie pasowało i idealnie zgrywało. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi. 
Ja pierdole kto zaś. Był to tata. – cześć skarbie za pół godziny jest kolacja I ktoś chciałby cie poznać.    – fajnie a może ja nikogo nie chce poznawać. Co? - proszę cie przyjdą koledzy z pracy. –mogę przyjść ale nie obiecuje że będę miła.- Jezus Maria jeszcze tego mi brakowało że jacyś starzy goście z pracy mojego ojca ciekawe w ogóle gdzie on pracuje to że jest menadżerem jakiegoś zespołu to wiem ale więcej nic a nic. Mój głód nikotynowy nie daje o sobie zapomnieć, więc wyszłam na balkon paliłam jednego po drugim. W końcu weszła do mojego pokoju Wanessa. - Siemka młoda jak się czujesz? -miało go tam nie być!! -wiem ale inaczej byś tam nie zeszła a po za tym chciał  cię przeprosić. -ładne mi przeprosiny. -no sory to ty zaczęłaś więc nie narzekaj on starał się być miły a ty jak zwykle odpychasz ludzi. -przynajmniej nie kłamię jak wszyscy i nie udaje że kogoś lubię jak nie lubię. -ty nawet dokładnie go nie znasz bo z nim wg nie rozmawiałaś tylko non stop kłótnie. -ty go niby znasz. Nie minęła doba odkąd go poznałaś i uważasz że jest taki święty i wg najlepszy przyjaciel. -nie najlepszy przyjaciel ale jakby nie było to nasz przyrodni brat. -twój nie mój. -jpd mamy tego samego tatę i macochę i brata. A tak wg to przyszli koledzy Luke'a i chcieli by cię poznać. -ale ja nie mam ochoty, powiedz im że jestem chora czy coś. wymyśl. -a jak zejdziesz na spotkanie z kolegami taty na kolacji. -cholera. Nie wiem wymyśl coś że śpię albo coś. - a ja gadam sama do siebie tak? -w końcu jesteś chora psychicznie więc możesz. -dzięki.-powiedziała prawie płaczem, i wyszła. Nie miałam wcale zamiaru poznawać jakiś tak samo głupich ludzi jak Luke. 
OCZAMI WAN
Wyszłam z jej pokoju ze łzami w oczach. Czemu jak zawsze chcę dla niej jak najlepiej ona odtrąca moją pomoc czemu nie potrzebnie jeszcze przezywa. W ogóle jej nie rozumiem. Nie ważne. Weszłam do swojego pokoju i od razu udałam się do łazienki w celu poprawienia makijażu. Masakra wyglądam jak zombi albo nawet gorzej. Gdy się już ogarnęłam weszłam do pokoju  Blondyna. Ładny miał ten pokój. Tu jakaś gitara ty płyty wiolinowe. Wow potrójna platyna no nie wiedział że idzie im tak dobrze. - Cześć chłopaki co robicie? - spytałam siedzących po turecku w kole chłopaków. -szukamy natchnienia. Tak napisaliśmy już parę hitów. - powiedział Ashton? -powiedzmy sb szczerze siedzimy tak bo nie mamy co robić a nie szukamy natchnienia.- powiedział tym razem Cal. -cicho lepiej Cal lepiej brzmi jak szukamy natchnienia. -okej okej- przewrócił oczami Mulat.  -dobra nie ważne chcesz  szukać natchnienia z nami? - powiedział Mic. - pewnie ale ja wam za bardzo nie pomogę bo się na tym nie znam. -odpowiedziałam z uśmiechem- a wiesz co to słowa? - wtrącił Luke -no niby tak....- powiedziałam przedłużając ostatnie. -no to sieć cicho i szukamy natchnienia. Masz tu kartkę i zapisuj. - blondyn rzucił mi kartkę i ołówek prosto w twarz. -dzięki?-powiedziałam ironicznie. - proszę cie bardzo.-oddał z uśmiechem. chłopcy coś pisali skreślali mieli zawiasy i dalej coś pisali. A ja pusto nic czysta kartka. no dobra coś trzeba napisać. Postanowiłam napisać coś o jakiejś dziewczynie jak na boysband przystało. 
 I drove by all the places 
We used to hang out getting wasted 
(Przejechałem przez wszystkie miejsca,
W których się spotykaliśmy i upijaliśmy )
Nie wiem nie wiem. 
I thought about our last kiss 
How it felt, the way you tasted. 
(Myślałem o naszym ostatnim pocałunku 
Jak to było, jak smakowałaś)
eeee
Even though your friends 
Tell me you’re doing fine

(Nawet jeśli twoi przyjaciele
Mówią mi, że dobrze sobie radzisz)
Are you somewhere feeling lonely 
Even though he’s right beside you 

(Czy jesteś, gdzieś czując się samotną
Nawet jeśli on jest obok ciebie)
If today I woke up with you right beside me 
Like all of this was just some twisted dream 
I’d hold you closer then I ever did before 

(Jeśli dzisiaj obudziłbym się z tobą koło mnie
Jakby to wszystko było tylko jakimś pokręconym snem
Przytrzymałbym cię bliżej niż kiedykolwiek wcześniej)
Nie to mi tu nie pasuje. zaczęłam skreślać i pisać coś innego. 
When he says those words that hurt you, 
Do you read the ones I wrote you?

(Kiedy on mówi te słowa, że cię zraniłem,
Czy czytasz te, które ja tobie napisałem?)
to mi tu bardziej pasowało. N o i się zacięłam.
- i jak wam idzie?- spytał Ashton - JA mam coś takiego " I remember the day you told me you were leaving" i jak Anioła głos usłyszałem ją. - pochwalił się Luke - ty wiesz że to drugie to jest już taka piosenka. - Mic. -ciii nie psuj mu jego idealnego świata. a ty Michael co masz ? - powiedział Cal. -Ja lobię kaszkę od ran aż po nooooc la la la la.- wszyscy szczęlili face plam. - no co?- odrzekł zdziwiony. -dobra ja mam coś takiego- Ashton 

Pictures that you sent me, 
They’re still living in my phone 
I admit I like to see them, I’ll admit I feel alone 
And all my friends keep asking 
Why I'm not around 
It hurts to know you’re happy, 
Yeah, it hurts that you moved on 
It’s hard to hear your name 
(Te zdjęcia, które mi wysłałaś
Wciąż są w moim telefonie
Przyznaję, że lubię na nie patrzeć, przyznam, że jestem samotny
I wszyscy moi przyjaciele wciąż pytają
Dlaczego ciebie nie ma
To boli, wiedzieć, że jesteś szczęśliwa
Tak, boli to, że ruszyłaś do przodu
To ciężkie, by słyszeć twoje imię) 
-Ash jesteś geniuszem. pokłony dla ciebie.- Luke zaczął się walać po podłodze. -Dziękuje Dziękuje. - Ash powiedział to głosem króla Juliana. -dobra Cal. - pokazał nam rysunek ferorosze. - co to ma być? - spytałam. -ferorosze wyraża więcej nić 1000 słó.- powiedział. wszyscy wybuchli śmiechem. - Wan pochwal się swoimi wypocinami jak tak cie to śmieszy.- powiedział. przeczytałam mu co napisałam. Popatrzyli na mnie z otwartą buzią. - Narada. - krzyknęli chłopcy, wstali i stanęli w kółku jak siatkarze po zdobyciu punktów. Było słychać jakieś pojedyncze słowa. - wiesz co my tez chcieli byśmy się na tym nie znać tak jak ty.-zaczął Cal. - więc mamy pytanie. - dodał Ash -czy możemy.- kontynuował Luke. - wykorzystać twoje słowa w nowej piosence.- dokończył Mic. - przecież to zwykłe słowa nic w porównaniu do tego co napisał Ashton.-powiedział - chyba sobie zatrujesz , twoje są dużo lepsze.- powiedział Ashton.  -prosimy- powiedzieli Hurem i zrobili minę w stylu kota ze Shreka. - no dobra.- powiedziałam - tulimy! - krzyknął luke. Zrobiliśmy grupowego miśka. Pukanie do drzwi. -Cześć droga młodzieży kolacja gotowa i ta dzieciarnia już przyszła.- zaśmiała się ciocia. -Dobrze już schodzimy- powiedział Luke. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się w stronę Kuchni. Siedziało już tam pięciu chłopaków tata i macocha. 
- chłopaki to jest Wanessa moja młodsza córka. Wan to są moi koledzy z pracy.- uśmiechnął się. a to niespodzianka czy to przypadkiem nie One Direction. możliwe. - Ja jestem Harry dla ciebie złotko Hazz.- powiedział dość wyskoki brunet z zabójczymi zielonymi oczami i kręconymi włosami. - miło mi.- powiedziałam. -ja jestem Liam. - powiedział krótko ścięty dobrze zbudowany brunet. -a dla znajomych dady - powiedział mulat i zaśmialiśmy się. - no a ja jestem Zayn.- powiedział ten sam chłopak. -ja jestem Louis i lubię jeść marchewki  a ty?- powiedział chłopak ubrany w czerwone spodnie i koszulkę w paski. - tak ja też lubię marchewki.-zaśmiałam się - to dobrze bo przyjaciele marchewek są też moimi przyjaciółmi.- powiedział brunet. -no a ja jestem Niall-powiedział blondyn. - Fajnie was poznać.- uśmiechnęłam się do nich. -nam ciebie też-powiedzieli równo i się zaśmiali. - okej siadajcie do stołu. A Wan albo ty Luke pójdziesz po Natalię.-powiedział tata.
OCZAMI NATALIi
Gdy Wan wyszła postanowiłam coś namalować wzięłam szkicownik ubrałam sweter i wyszłam na balkon. wniosłam krzesło na balkon usiadłam na nim i zaczęłam rysować niby nic a jednak coś wyszło. po dwóch gadzinach skończyłam.

koty to ja lubię ale tylko rysować. w końcu Wan przyszła. -kolacja-rzuciła chłodno. Schowałam notes do biurka. Zeszłam do kuchni wszyscy się na mnie popatrzyli. -chłopaki to jest moja najstarsza córka Natalia, Natalia to są koledzy z mojej pracy a to koledzy twojego brata a więc to jest Ashton to Michael , Cal,Harry Louis, Liam Zayn i ten tu osobnik to Niall -powiedział ojciec. - Michał chyba jeszcze umiemy się przedstawić.- powiedział chłopak z lokami. -a ja mam to wszystko zapamiętać oooook.- wtrąciłam. popatrzyli się na mnie zdziwieni. usiadłam na przeciwko chyba Natana? Na kolacje były naleśniki gospodyni dała na puste talerze a na środku postawiła całą stertę naleśników.wzięłam sb jednego, jak wszyscy. chciałam sb zjeść ostatniego jaki był na tej stercie. -nie rób tego- ostrzegł mnie Liam. -dlaczego?-spytałam. -ostatni zawsze Nialla.-odpowiedział. Popatrzyłam na blondyna. -nie Li jak chce to niech dziewczyna je - popatrzył na mnie. wszyscy popatrzyli se na niego ze zdziwieniem. -Kim ty jesteś i co zrobiłeś z moim kolegą.-powiedział chłopak z koszulką w paski chyba Louis. - no widać że takie chuchro sama skóra i kości niech się dożywi. - odparł ze śmiechem. Nie biorąc tego ostatniego naleśnika wstałam odłożyłam talerz i  wyszłam na ogród.