Perspektywa Natalii
A wiec nadszedł następny
dzień. Dzień w którym muszę zmienić na stałe swoje lokum zamieszkania z Krakowa
na głupi Londyn który niektórzy widzą
niezwykłe miasto jednak ja nie
dostrzegam go takiego. Pakowanie poszło mi dość szybko. Mój pokój
znajdował się na piętrze. Wyszłam z niego i zeszłam do kuchni gdzie siedziała
Ewelina.
-spakowana??- spytała - Tak. - odpowiedziałam
krótko i zwięźle. -chcesz coś do jedzenia? - popatrzyła pytającym wzrokiem na
mnie trzymając w rękach mleko i płatki. - Nie. Idę się
przewietrzyć.-oznajmiłam. -ok.- skończyła. Udałam się do swojego pokoju. ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Przy wyjściu założyłam czarną skórzana
kurtkę, ray-bany i jasno niebieskie vans'y. Wyszłam z domu i udałam się do
parku, który znajdował się jakieś 15 min drogi . Usiadłam na jednej z
ławek, wyciągałam paczkę fajek włożyłam jedną do ust
zapaliłam i po chwili poczułam jak nikotyna wypełnia mi płuca. Paczkę fajek
wymieniłam na telefon który również znajdował się w kieszeni. Napisałam
krótkiego sms'a do przyjaciela? Chyba tak można nazwać osobę do której mam
największe zaufanie. "jestem w parku czekam :)". Michał pojawił się w
parku błyskawicznie. -No to już nie będzie miał mi kto dokuczać.-Powiedział
smutny. -Życie młody.- uśmiechnęłam się delikatnie, jednak dalej pozostałam
smutna. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. - I co teraz?- spytał smutny. -Wyjeżdżam
na jakiś czas do Londynu. Jak skończę 18
pewnie się wrócę. Ja nie chce tam jechać.- rozpłakałam i wtuliłam
się w chłopaka. - Hej maluchu nie płacz. Będzie dobrze jak coś to masz mój
numer, jest skayp zawsze mogę przyjechać do ciebie. Albo zamieszkaj u mnie. - oddał
uścisk. -wierz że to nie możliwe.- powiedziałam smutnie. - Będę tęsknić.- Ja
też jeszcze nie wiesz jak.- siedzieliśmy jeszcze przez chwile po czym zadzwonił
mi telefon. -halo ... W parku... Ok... Dobra już idę.- odprowadzisz mnie do
domu.- popatrzyłam pytającym wzrokiem. - Och nie wiem czy jestem godzien. - no
nie wiem nie wiem... Och no dobra choć kretynie.- powiedziałam rozbawiona. Do
domu szliśmy w ciszy ciesząc się ostatnimi chwilami spędzonymi razem. No
przynajmniej na razie. Doszliśmy do miejsca rozstania przytuliłam chłopaka i
wyszeptałam mu do ucha Do zobaczenia. On
oddał uścisk i nic nie mówiąc cofnął się dwa kroki i odprowadził mnie oczami do
drzwi. - i jak jedziemy?- spytałam Wanessa.. Pokiwałam głowom poszłam do swojego pokoju wzięłam
walizkę zobaczyłam przez okno nadjeżdżającą taksówkę, z której wysiadł nasz
"ojciec". Pożegnałam się ze swoim pokojem i poszłam do pojazdu.
Pół godziny później siedziałam na
lotniku i czekałam na samolot który ma opóźnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz