zakładki

czwartek, 9 października 2014

1. Pożegnanie

                                             Perspektywa Natalii
A wiec nadszedł następny dzień. Dzień w którym muszę zmienić na stałe swoje lokum zamieszkania z Krakowa na głupi Londyn który niektórzy widzą   niezwykłe miasto jednak ja nie  dostrzegam go takiego. Pakowanie poszło mi dość szybko. Mój pokój znajdował się na piętrze. Wyszłam z niego i zeszłam do kuchni gdzie siedziała Ewelina.
 -spakowana??- spytała - Tak. - odpowiedziałam krótko i zwięźle. -chcesz coś do jedzenia? - popatrzyła pytającym wzrokiem na mnie trzymając w rękach mleko i płatki. - Nie. Idę się przewietrzyć.-oznajmiłam. -ok.- skończyła. Udałam się do swojego pokoju. ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Przy wyjściu założyłam czarną skórzana kurtkę, ray-bany i jasno niebieskie vans'y. Wyszłam z domu i udałam się do parku, który znajdował się jakieś 15 min drogi . Usiadłam na jednej z ławek, wyciągałam paczkę fajek  włożyłam jedną do  ust zapaliłam i po chwili poczułam jak nikotyna wypełnia mi płuca. Paczkę fajek wymieniłam na telefon który również znajdował się w kieszeni. Napisałam krótkiego sms'a do przyjaciela? Chyba tak można nazwać osobę do której mam największe zaufanie. "jestem w parku czekam :)". Michał pojawił się w parku błyskawicznie. -No to już nie będzie miał mi kto dokuczać.-Powiedział smutny. -Życie młody.- uśmiechnęłam się delikatnie, jednak dalej pozostałam smutna. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. - I co teraz?- spytał smutny. -Wyjeżdżam na jakiś czas do Londynu. Jak skończę 18  pewnie się wrócę. Ja nie chce tam jechać.- rozpłakałam  i wtuliłam się w chłopaka. - Hej maluchu nie płacz. Będzie dobrze jak coś to masz mój numer, jest skayp zawsze mogę przyjechać do ciebie. Albo zamieszkaj u mnie. - oddał uścisk. -wierz że to nie możliwe.- powiedziałam smutnie. - Będę tęsknić.- Ja też jeszcze nie wiesz jak.- siedzieliśmy jeszcze przez chwile po czym zadzwonił mi telefon. -halo ... W parku... Ok... Dobra już idę.- odprowadzisz mnie do domu.- popatrzyłam pytającym wzrokiem. - Och nie wiem czy jestem godzien. - no nie wiem nie wiem... Och no dobra choć kretynie.- powiedziałam rozbawiona. Do domu szliśmy w ciszy ciesząc się ostatnimi chwilami spędzonymi razem. No przynajmniej na razie. Doszliśmy do miejsca rozstania przytuliłam chłopaka i wyszeptałam mu do ucha  Do zobaczenia. On oddał uścisk i nic nie mówiąc cofnął się dwa kroki i odprowadził mnie oczami do drzwi. - i jak jedziemy?- spytałam Wanessa.. Pokiwałam  głowom poszłam do swojego pokoju wzięłam walizkę zobaczyłam przez okno nadjeżdżającą taksówkę, z której wysiadł nasz "ojciec". Pożegnałam się ze swoim pokojem i poszłam do pojazdu. Pół godziny  później siedziałam na lotniku i czekałam na samolot który ma opóźnienia.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz