zakładki

środa, 21 stycznia 2015

18. Niespodzianka? cz 1

*oczami Natalii* 31 lipiec 2013 środa ok godziny 18:00
Cały dzień myślałam nad organizacją przyjazdu Michała mimo że to dopiero za kilka dni ale i tak nie miałam nic lepszego do robienia. Jezus maria na śmierć zapomniałam że ja dziś o 18 mam trening!! Szybko wbiegam do garderoby, przebieram się w strój do jazdy konnej, biorę najważniejsze rzeczy telefon, to, to, wszystko! Gotowa! Wybiegam a korytarz, aż tu nagle bum przewracam się przez kogoś na schodach. ałć!
-co do cholery jasnej pacz jak łazisz pokrako!!- krzyknęłam myśląc że to Luke. Kurwa jednak to ta pizdeczka z One Direction. Zleciał jak poparzony.
-Ja cie najmocniej przepraszam ja w ogóle cię nie widziałem, chyba już pora iść do okulisty- zaczął przepraszać histeryzować.
-przesuń się nie mam czasu się z tobą kłócić.- a tak swoją drogą co on u nas robi, przecież tata jest w pracy... chyba .... w sumie to nie wiem, ale zazwyczaj o tej porze to jest jeszcze w pracy. Krzyknął jeszcze ostatnie przepraszam, a ja nie zważając na to udałam się do kuchni, mając nadzieję że jednak tata jest w domu, ponieważ nie chce kolejnej godziny spędzać w jednym aucie z Jasmin. Zobaczyłam ojca siedzącego i w mojej głowie usłyszałam momentalnie "finito".
-tatusiu wiesz jak ja cię lubię- zaczęłam się przymilać.
-a wiesz że jesteś moim najfajniejszym i najulubieńszym tatą?-zapytałam teoretycznie.
-po pierwsze, droga kochana córuś ja jestem twoim jedynym ojcem, a po drugie nie zawiozę cię na trening zrobi to któryś z chłopców.-oznajmił. Zaraz, zaraz, to znaczy że oni są tutaj. Wszyscy. I jeden z nich ma mnie zawieść  na trening. No chyba sobie z mnie jaja robi. Ja nigdzie z nimi nie pojadę.
-Ja nigdzie z nimi nie pojadę- przytupnęłam nogą jak małe dziecko.
- wóz, albo przewóz złotko.-dodał z uśmiechem
-to nie ferr.
-tik, tak, tik, tak- odrzekł gestykulując głową. w głowię sb pomyślałam że chyba go pojebało.
-oj będziesz się smażyć w piekle mówię ci to.
-ok, to wybierz sobie jednego, a on cię zawiezie, od koloru, do wyboru.-uśmiechnął się.
-nie będę nikogo wybierać sam sb wybierz szczęśliwca.
-ok
Ojciec wstał poszedł na górę, po chwili stanął jak jeden mąż z tym blondynem, ramię w ramię.
-czy jesteś gotowy na najgorsze?-spytał
-tak jest kapitanie- chłopak zasalutował.
-czy jesteś gotów zginąć za o to powierzony ci skarb?-spytał wskazując na mnie.
-Tak jest kapitanie.-odpowiedział
-czy przyrzekasz jechać nie szybciej niż 50k/h?
-przyrzekam.
-na mojej nie danej mi mocy mianuję cie trzy godzinnym szoferem mojej córki. Baw się dobrze córciu.- położył mi rękę na ramię ja jakiś generał albo co, odwrócił sie na pięcie. -odmaszerować.-krzyknął. Blondyn odwrócił się na pięcie, otworzył mi drzwi i udaliśmy się do samochodu mojego taty. Ruszył.
-wiesz w ogóle gdzie mamy jechać?-spytałam.
-niiiiiiiieeeeeeeee, myślałem że ty wiesz.-powiedział i popatrzył na mnie zdziwiony.
-ja nie mogę z kim mnie mój ojciec wysyła.-strzeliłam mega face plam'a.
-nie obrażaj, nie obrażaj
-masakra dobra zaraz do niego zadzwonię, i się wszystkiego dowiemy.
-co to to nie, sam zaraz znajdę drogę. Mamy tu takie coś co się nazywa gps i już. Ok dobra to chyba ta stajnia.
-jedź już.- chłopak ruszył. Do stajni dojechaliśmy w 20 min. Dzięki bogu że nie było dziś korków. Miałam jeszcze  5 min udałam się na maneż (od autora:miejsce gdzie odbywają się lekcje jazdy konnej). Nie żebym się chwaliła bo tego nienawidzę, ale tata mi wykupił lekcje indywidualne, ponieważ uważa że najważniejsze są dobre podstawy nie. Na samym środku placu stał już mój ukochany trener czyli pan John Whitaker* Ogólnie ta stajnia należała do całego rodu Whitakerów począwszy od niego poprzez jego brata Michaela do jego dzieci Joanne, Louise i Roberta skończywszy na Ellen Whitaker. Jest to bardzo utytułowana stajnia, konie, jeźdźcy oraz amazonki. Pełen profesjonalizm. Dziś miałam jeździć na Inferro. Piękny siwy ogier rasy holsztyńskiej. Weszłam do stajni gdzie Joanna, już go szykowała. Tak się zdaje że to chyba jej własność.
-cześć -przywitała mnie łagodnym głosem.
-hej to jest Inferro?- wskazałam na konia.
-tak, dobra zmykaj już zakładaj kask i na maneż zasuwaj ja już ci go tam zaprowadzę.
-ok wielkie dzięki.
-a tak swoją drogą masz ładnego szofera.
-e boże tą pokrake.
-zmykaj.
Udałam się  w stronę szatni gdzie ubrałam kask, przeglądłam się w lustrze i szybkim krokiem udałam się na maneż.
-dzień dobry.
-witaj. ok. wsiadaj, Joanno pozwolisz.
-dobrze. -odpowiedziała dziewczyna
-Wysadziła byś ją.
-dobrze tato- była taka posłuszna. A o mały włos bym zapomniała. Jest to dziewczyna koło 20 lat blondynka szczupła z idealną figurą i piękną twarzą tyle w temacie. Ugięłam nogę w kolanie, Joanna chwyciła mnie wyżej kostki i chopa na konia. Dopasowałam sobie strzemiona.
-e e za krótkie pamiętaj na początku zawsze dłuższe o dziurkę przejdziemy dalej to skrócimy, a teraz migusiem wydłuż. -uśmiechnął się do mnie, a ja wykonałam jego polecenie.
-dobrze młoda damo no to jedziemy postawa. Pięta na dół palce do konia kolana do poduszki kolanowej, rozluźniasz biodra cały kręgosłup luźno, łopatki złączone ręce delikatnie nad siodłem zamknij paluszki do wewnątrz, patrzysz daleko przed siebie i ruszamy. Łydka.- Koń słuchał moje polecenia zgodnie z tym co musiałam wykonać.
-dobrze pamiętaj o pomocach aktywizujących w kłusie. Dobrze a teraz, Siadasz a siodło przestajesz anglezować, puszczasz wodze i kieruj go samymi łydami, on jest na tyle wyczulony że nie powinnaś mieć żadnych problemów. Puściłam wodzę. Kocham to uczucie, że możesz zapanować nad siłą dziesięć razy większą niż twoja.
-zagalopuj sobie najpierw na lewą a później na prawą nogę.
Inferro robił wszystko co mu kazałam. Cudny koń. I tak zleciała mi cała godzina jazdy. A blondyn jak na "opiekuna" przystało stał przy płocie i bacznie obserwował moje poczynania. Zostałam jeszcze na chwilę w stajni. Czyściłam mojego ulubieńca którym nie był jak by się mogło wydawać Inferro, był nim nie doceniany jak dla mnie Stacatto Miralex kasztanowaty Ogierek. 
Piękności dałam mu marchewkę. Wyczyściłam i jeszcze chwilę spędzam z mim czas. Uwielbiam spędzać czas z zwierzętami, przynajmniej wiem że mnie nie skrzywdzą przynajmniej nie celowo. Potrafią słuchać lepiej niż ludzie. Pokochają cię bez warunkowo. I można mieć do nich zaufanie. Mogę nic nie mówić a i tak czuję że on mnie rozumie. Niestety tę magiczną chwilę zepsuł oczywiście nie kto inny jak Niall Horan.
-nie myślisz o powrocie do domu bo wiesz jest już już ...... uuu 21?- spytał
-zaraz, zaraz daj się pożegnać.-odpowiedziałam
-nie sądzisz że już powinni zamykać?
-zamykają za pół godziny.
-ok ale rusz się.- powiedział błagalnym tonem.
-żegnaj miśku do zobaczenia w sobotę.-ucałowałam konia w chrapy, zamknęłam box i razem z chłopakiem udałam się na dwór, gdzie spotkałam pana Johna pożegnałam się z nim. Ostatni rzut oka na stajnie i na rozlegające w okół pola.
Mimo późnej pory było jeszcze jasno.Kocham zachody słońca, to chyba jedyne co mi się podoba w Londynie. Jechaliśmy w stronę domu aż nagle samochód skręcił w zupełnie inną stronę.
-co ty do cholery robisz?- powiedziałam jak myślałam.
-jedziemy na przejażdżkę, zabiorę cię do miejsca, w którym są przepiękne widoki na miasto.-powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-w tej chwili zawieź mnie do domu, tata na pewno odchodzi od zmysłów.- rzuciłam tak jak by mnie to w ogóle obchodziło.
-spokojna twoja rozczochrana, już podczas twojej jazdy zadzwoniłem do twojego ojca że cię zabieram.
-i tak po prostu ci pozwolił.-zmarszczyłam brwi.
-no nie tak od razu musiałem go trochę pomęczyć i powiedzmy że czeka mnie niańczenie ciebie przez całe dwa tygodnie.
-No chyba go pan bóg opuścił. chwila, chwila, chwila, po co to wszystko.- spytałam ździwiona.
- bo jestem rozpieszczoną gwiazdą i mi sie tak podoba, a po zatym nie sądzisz że tak fajnie gdzieś się przejechać a nie tylko w tym swoim pokoju siedzisz. - popatrzył sie na mnie jak na idiotkę. Nie odpowiem mu na to.
-te synek patrz sie na drogę.
- no przecież sie patrzę.
-ale ty jesteś głupi.
-też cię lubię?- bardziej zapytał niż stwierdził.
-a idź a po za tym jesteś totalną mendą wiesz? Ukartowałeś to wszystko. Wiesz co Niall nie wszyscy cię muszą lubić..
- ja o tym wiem ale ty nie jesteś wszyscy. - westchnęłam tylko słuchałam muzyki, wpatrując się w szybę samochodu. Jechaliśmy jeszcze jakieś pół godziny i samochód wreszcie stanął. O ja nie mogę, jak tu pięknie.
-_--------------------------------------------
siemaneczko ziomeczki nie mam pojęcia co ale wydaje mi się że coś jest nie tak. Z góry przepraszam za błędy pisze to na telefonie podczas lekcji. Jutro pojawi się druga część tego rozdziału.


1 komentarz: